Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T2.pdf/48

Ta strona została skorygowana.

kterystycznem, że nie zostawiał on rzeczy tak żywotnej jak transport zapasów nikomu z podwładnych, lecz o ile to było możliwem, sam jej doglądał, aby wiedzieć czem rozporządza i na co może liczyć. Dowiedziawszy się kim jestem — spotkaliśmy się poprzednio raz tylko na torze wyścigowym w Cairo — zaprosił mnie do swego namiotu na obiad, podczas którego wynurzał się o nadchodzącej kampanji z wielką szczerością. Pamiętam, że obok mnie siedział szef jego sztabu, Drage, który był tak znużony, że zasypiał między jednem daniem i drugiem; pamiętam również, że Kitchener spoglądał nań z uśmiechem rozbawienia. Warto było się męczyć, służąc pod takim przełożonym.
Moją nową znajomością w tych czasach był Herbert Gwynne, który, o ile się nie mylę, był korespondentem dziennika „Chronicle“. Zauważyłem odrazu, że to człowiek dużej przyszłości. Kiedym o nim słyszał następny raz, był już korespondentem biura Reuter‘a, zaś wkrótce po wojnie z Burami został redaktorem „Morning Post“, którym jest po dziś dzień. Zawarta w owych dniach przyjaźń przetrwała lat trzydzieści, choć okoliczności sprawiały, że widujemy się rzadko. Mam nadzieję, że sobie to wynagrodzimy w życiu przyszłem.
Zaprzyjaźniłem się również z oficerem bardzo drobnej postaci, lecz wielkiego męstwa, nazwiskiem Anley, który wstąpił świeżo w szeregi armji egipskiej. Był to początek jego karjery, nie wątpiłem, że go czeka w przyszłości wysoka ranga, lecz byłbym zdziwiony, gdyby mi ktoś powiedział w jakich warunkach odbędzie się nasze następne spotkanie. Stałem raz jako