Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T2.pdf/84

Ta strona została skorygowana.

wyciąga szyję. Czy to strzały z ukrycia, czy rozpoczęcie bitwy na dobre? Strzały padły z dalekiej zagrody. Baterja połowa, oznaczona liczbą 83, zaczyna się krzątać koło swych dział. Oficer dowodzący przechadza się tu i tam i spogląda w kierunku owej zagrody. Z obu stron ludzie wyciągają dwie linje powroza, wydając długie, monotonne wykrzyki; wyszukują kąt, pod jakim pocisk ma wypaść; artylerzysta siedzi na dziale, pochłonięty lekturą kilkugroszowego pisma.
— Harcerze minęli już zagrodę, — mówi oficer.
— Doskonale, — odpowiada major.
Baterja zczepiona znowu i cały oddział rusza w kierunku zagrody. Przystanek na południowy posiłek. A oto dalszy rozwój wypadków.
Jakiś żołnierz wyprowadza z dziedzińca wózek z parą koni, dla użytku armji. Cała zagroda jest łupem wojennym, za te strzały dane z ukrycia. Może surowy przykład pouczy innych. Trudno się bawić w ceremonje na wojnie.
Przestraszona dziewczyna wybiega z chaty.
„Czy to wolno żołnierzom zabijać drób?!“ Cóż pomoże dyskusja, gdy kury zabite. Dumna i oburzona dziewczyna zapędza do izby trzy indyki. Żołnierze patrzą na nią łakomie, lecz zostawiają w spokoju.
Lecz na tem nie koniec. Tuczny, biały wieprzek, cały zakrwawiony pędzi ku nam z kwikiem, za nim żołnierz z bagnetem. Jeden cios, drugi, wieprz czyni wrzask coraz przeraźliwszy. Człowiek padający od kuli — to widok mniej działający na nerwy. Z okienka pod dachem wyrzucają wiązki siana; inni kopią jarzy-