Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T2.pdf/97

Ta strona została skorygowana.

wszystko, co mu przeszkadzało w akcji i zapomniał, lub nie zdążył zabrać. Napewno dziś tego żałuje.
Jakiś Kafir na koniu przypada do nas w galopie, wskazując dłonią ku wschodowi.
— Anglik, tam... na równinie... zraniony... Holender... strzelił...
— Żyje?
Kafir potakuje skinieniem głowy.
— Kiedyś go widział?
Kafir wskazuje na słońce i na najniższy punkt horyzontu. Wnioskujemy, że o świcie, więc jakieś dwie godziny temu.
— Możesz nas zawieść ku niemu? „Podejmuje się za dwa szylingi. Galopujemy razem. Jedziemy najpierw przez pole kukurydzy, poczem wjeżdżamy na „veldt“. Co to może być? Na małem karczowisku widać czarną, nieruchomą figurę. Podjeżdżamy i zeskakujemy z koni. Przed nami leży człowiek, krępy, niski, smagłej cery; usta pokryte skrzepłą krwią, twarz zastygła; widać, że człowiek był przystojny; włos kruczy i czarny wąs. Na ramieniu oznaka mosiężna z napisem: Nr. 410. Piechota Nowej Walji Południowej. Widocznie padł od kuli i zapomniano o nim lub przeoczono. Kiedy go Kafir dostrzegł, musiał już nie żyć. Ani strzelby przy nim, ani konia. Zegarek leży obok, wskazując godzinę pierwszą, widocznie liczył mijające godziny, póki wzrok mu służył. Oglądamy rany; okropna rana w brzuchu i ramię przestrzelone; śmierć nastąpiła wskutek upływu krwi. Obok zegarka butla na wodę, jeszcze nie wypróżniona. Lecz co to? Na tej