Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak, wszystko.
— Miss Roylott, pani nie powiedziała. Pani ochrania swego ojczyma.
— Dlaczego, co pan ma na myśli?
Zamiast odpowiedzi, Holmes odsłonił żabot z czarnej koronki, który pokrywał rękę, spoczywającą na kolanie naszego gościa. Pięć małych sinych plam, ślady pięciu palców były odbite na białej ręce.
— Ktoś się z panią okrutnie obszedł, powiedział Holmes.
Dama zaczerwieniła się mocno i zakryła swą uszkodzoną rękę.
— To brutal i nie wie dobrze o mojej sile.
Wówczas nastało długie milczenie, podczas którego Holmes oparł swą brodę na ręku i wpatrywał się w trzaskający ogień.
— To jest bardzo poważna sprawa, wyrzekł w końcu. Jest wiele szczegółów, które pragnąłbym poznać, zanim wytknę kierunek naszego postępowania. Ale nie mamy ani chwili do stracenia. Gdybyśmy dziś przybyli do Stoke Morau, czy byłoby możliwem dla nas przeglądnąć te pokoje bez wiedzy ojczyma pani?
— Właśnie on mówił, że uda się dziś do stolicy w jakimś bardzo ważnym interesie. Możliwem jest, że nie będzie go cały dzień w domu, i nic panom nie powinno tam przeszkadzać. Mamy teraz gospodynię, ale ona