byliśmy wmieszani. Mój przyjaciel siedział na przedzie wózka z założonemi rękami, z kapeluszem nasuniętym na oczy, a brodą opuszczoną na piersi, pogrążony w najgłębszem zamyśleniu. Ale nagle powstał, dotknął mego ramienia i wskazał ręką ponad łąki.
— Patrz tam, rzekł.
Zapuszczony park opadał łagodnym stokiem, przechodząc w gęsty gaik na samym wierzchołku. Tam, wśród konarów drzew wysterczały szare przyczółki i wysoki dach starożytnej budowli.
— Stoke Morau? zapytał.
— Tak, panie, to jest dom Dr. Grimesby Roylott, zauważył furman.
— Widać tam jakieś rusztowanie, powiedział Holmes; właśnie tam jedziemy.
— Tam jest wieś, objaśniał furman, wskazując na gromadę dachów w pewnej odległości na lewo; ale jeżeli panowie życzycie sobie dostać się do dworu, to możecie skrócić sobie drogę przez ten przełaz, a dalej przez ścieżkę polną. To tam, gdzie ta pani idzie.
— A ta pani, to zdaje mi się Miss Stoner, zauważył Holmes, robiąc z ręki daszek nad oczyma. Myślę, że lepiej będzie, jeżeli zrobimy tak, jak mówicie.
Wysiedliśmy, zapłacili za jazdę, a wózek potoczył się drogą do Leatherhead.
Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/107
Ta strona została uwierzytelniona.