Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/11

Ta strona została uwierzytelniona.

wem, żeby ani policya, ani publiczność o nim nie wiedziała. W zadanem pytaniu zauważyłem, że to skromność kazała memu przyjacielowi uznać wyższość swego brata. Holmes roześmiał się na to przypuszczenie.
— Kochany Watsonie, mówił, nie mogę się zgodzić z tymi, co zaliczają skromność do cnót. Logik powinien widzieć wszystkie rzeczy ściśle takiemi, jakiemi są, a niedocenianie siebie samego jest takiem odstąpieniem od prawdy, jak przecenianie zdolności drugiego. Kiedy więc mówię, że Myeroft posiada lepsze zdolności obserwacyjne, niż ja, to mówię tylko ścisłą prawdę.
— Czy on młodszy od ciebie?
— Starszy odemnie o 7 lat.
— Jak to możliwe, że nikt go nie zna?
— O! Jest on bardzo dobrze znany w swoim kółku.
— Gdzież więc?
— No! Naprzykład w klubie Dyogenesa.
— Nigdy nie słyszałem o takiem towarzystwie — a moja twarz musiała to tak wyrażać, że Holmes wydobył swój zegarek i rzekł:
— Klub Dyogenesa jest najdziwaczniejszym klubem w Londynie, a Myeroft najosobliwszym człowiekiem. Bywa on tam zawsze od kwadrans na piątą do siódmej i 40 minut.