Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/122

Ta strona została uwierzytelniona.

tylko od tego zależeć. Miej swój rewolwer gotowy, na wypadek gdybyśmy go potrzebowali. Ja będę siedział na kraju łóżka, a ty na tem krześle.
Wyjąłem rewolwer i położyłem go na rogu stołu.
Holmes przyniósł był ze sobą długą cienką laskę i umieścił ją obok siebie na łóżku, obok tego położył pudełko zapałek i kawałek świecy. Potem zgasił lampę i zostaliśmy w ciemności.
Nigdy nie zapomnę tego strasznego czuwania. Nie mogłem słyszeć żadnego głosu, ani nawet oddechu, a mimo to wiedziałem, że przyjaciel mój siedział o kilka stóp odemnie z otwartemi oczyma, w takiem samem napięciu nerwów, w jakiem i ja się znajdowałem. Okiennice nie przepuszczały najmniejszego promienia światła, a my czekaliśmy pogrążeni w najzupełniejszej ciemności. Z zewnątrz doleciał czasem krzyk nocnego ptaka, a raz tuż przy samem oknie odezwał się długi, przeciągły koci jęk, który mówił nam, że czita rzeczywiście była na wolności. Z oddali mogliśmy słyszeć głębokie dźwięki parafialnego zegara, który wydzwaniał każdy kwadrans. Jakże długimi wydawały się nam te kwadranse. Wybiła dwunasta, pierwsza, druga, trzecia, a my ciągle w milczeniu wyczekiwaliśmy tego co się stanie. Nagle w otworze wentylatora