Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/132

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy sprawa ta miała jakie cechy interesujące?
— Zdaje mi się, że nie. Złodzieje splądrowali bibliotekę i zabrali bardzo mało w stosunku do swojej fatygi. Cały pokój był przewrócony do góry nogami, szuflady wyłamane, a szafy splądrowane, z tym rezultatem, że wszystko to, co zniknęło, składało się z jednego tomu Homera Pope’a, z 2 srebrnych lichtarzy i przycisku na listy z kości słoniowej, małego barometru z drzewa dębowego i kłębka nici.
— Jakiż nadzwyczajny wybór! — wykrzyknąłem.
— Oh! złodzieje widocznie szperali za czemś, coby im się przydało.
Holmes chrząknął na sofie.
— Policya hrabstwa powinna coś z tem zrobić, odezwał się. Przecież całkiem jasnem jest, że — —
— Ty tu masz odpoczywać, kochanie. Na miłość boską nie zapuszczaj się w nową sprawę, gdy twoje nerwy są tak nadszarpane.
Holmes wzruszył ramionami, zwróciwszy się ku pułkownikowi z wyrazem komicznej rezygnacyi, a rozmowa skierowała się na mniej niebezpieczne tory.
Przeznaczenie, jednak chciało, że wszystkie moje przestrogi lekarskie miały być nada-