Tu właśnie, gdzie znajdujemy się, stał młody Mr. Cunningham i widział dwóch ludzi mocujących się. Stary Mr. Cunningham był przy tem oknie — drugie na lewo — i widział człowieka uciekającego na lewo od tego krzaka. To samo i syn. Obaj się zgadzają się na tym punkcie, co się tyczy krzaka. Wówczas Mr. Alec wypadł i ukląkł przy zranionym. Ziemia jest bardzo twarda, jak panowie widzicie, i niema żadnego śladu, któryby nam wskazał drogę.
Kiedy on mówił, nadeszło dwóch ludzi ścieżką ogrodową z za węgła domu. Jeden był starszym mężczyzną o ostrych wybitnych rysach i ponurych oczach; drugi żwawy młodzieniec, którego szeroka uśmiechnięta twarz i wytworne ubranie pozostawały w dziwnem przeciwieństwie ze sprawą, jaka nas tu sprowadziła.
— Jeszcze więc tutaj? przemówił do Holmesa. Zdaniem mojem wy, panowie z Londynu, nie byliście nigdy na tropie. Nie wyglądasz pan na to, żebyś się z tem prędko załatwił.
— A! pan musisz nam dać trochę czasu, odpowiedział Holmes żartobliwie.
— Będziesz go pan potrzebował, rzekł młody Alec Cunningham. Bo nie widzę wcale, żebyśmy mieli gdzie jaki ślad.
Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/143
Ta strona została uwierzytelniona.