Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/150

Ta strona została uwierzytelniona.

ostatnimi z grupy. Obok łóżka w nogach był mały kwadratowy stolik, na którym stał talerz z pomarańczami i karafka wody. Gdyśmy obok niego przechodzili, Holmes ku memu niewymownemu ździwieniu wysunął się przedemnie i naumyślnie przewrócił wszystko. Szkło rozprysło się w tysiące kawałków, a owoce potoczyły się we wszystkich kierunkach po pokoju.
— To już twoja sprawka, Watsonie, odezwał się chłodno. Ładnieś urządził ten dywan.
Stanąłem osłupiały i zacząłem zbierać owoce, dorozumiewając się, że dla jakiejś przyczyny pragnął mój przyjaciel, abym wziął winę na siebie. Inni to samo robili i postawiliśmy stolik napowrót na nogi.
— Hallo! krzyknął inspektor, gdzież on się podział?
Holmes zniknął.
— Poczekajcie, panowie, chwilę, powiedział młody Alec Cunningham. Ten człowiek według mego zdania stracił głowę. Chodźno, ojcze, ze mną, zobaczymy, gdzie on się obraca.
Wyszli z pokoju, pozostawiając inspektora, pułkownika i mnie, wytrzeszczających jeden na drugiego oczy.
— Na honor, skłaniam się do zdania Mr. Aleca, rzekł urzędnik. Może to być skutkiem jego choroby, ale zdaje mi się, że — —