Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/161

Ta strona została uwierzytelniona.

zawsze wprawiał mnie w zdumienie jakimś nowym swoim kruczkiem.
— Jest to środek, który często się przydaje, odpowiedział. Kiedy przyszedłem do siebie, zmusiłem podstępem, który może mieć jakieś pretensye małe do genialności, Cunninghama do napisania słowa „twelve“, tak, że mogłem je porównać z „twelve“ na tamtym papierze.
— A to ze mnie osiół, wykrzyknąłem.
— Mogłem widzieć, żeście panowie litowali się nademną z powodu mojej choroby, odezwał się Holmes z uśmiechem. Przykro mi było, żem był przyczyną bolesnego współczucia, jakie wiem żeście panowie dla mnie żywili. Poszliśmy potem razem na górę; wszedłszy do pokoju i widząc wiszący szlafrok obok drzwi, umyśliłem wywracając stolik, zająć na chwilę ich uwagę i wymknąłem się, aby przeglądnąć kieszenie. Ledwom pochwycił papier, który jak się spodziewałem był w jednej z nich, gdy dwaj Cunninghamowie byli przy mnie i byliby mnie zamordowali, przysiągłbym na to, gdyby nie szybka i przyjacielska pomoc panów. Już czułem palce młodzieńca na mojem gardle, a ojciec wykręcał mi ramię, usiłując mi wydrzeć papier z ręki. Oni spostrzegli, że ja muszę wiedzieć o wszystkiem, i nagłe przejście z pewności o absolutnem bezpie-