Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/26

Ta strona została uwierzytelniona.

podczas gdy starszy łatwo pokonał swą wynędzniałą ofiarę i wywlókł ją drugiemi drzwiami. Przez chwilę zostałem sam w pokoju i skoczyłem na nogi, zamierzając przecież dowiedzieć się, co to był za dom, w którym się znalazłem. Na szczęście nie przedsięwziąłem żadnego kroku, bo podniósłszy oczy, zobaczyłem, jak stary stał na kurytarzu, utkwiwszy wzrok we mnie.
— To wystarczy, Mr. Melas, odezwał się. Widzi pan, żeśmy przypuścili pana do zaufania w sprawie ściśle prywatnej. Nie trudzilibyśmy pana, gdyby nasz przyjaciel, który mówi po grecku i który zaczął te negocyacye, nie był zmuszony powrócić na wschód. Koniecznem więc było dla nas znaleźć kogoś, któryby zajął jego miejsce i mieliśmy przyjemność przekonać się o pańskich zdolnościach.
Ukłoniłem się.
— Oto pięć suwerenów, rzekł przystępując do mnie, spodziewam się, że to będzie dostateczną nagrodą. Ale pamiętaj pan, dodał, dotykając lekko mojej piersi i chichocząc się, jeżeli pan wspomnisz o tem jakiej istocie ludzkiej — uważaj — jednej istocie ludzkiej — to niech się Bóg nad tobą zlituje.
Nie mogę panu wypowiedzieć wstrętu i zgrozy, jaką mnie ten niepokaźny człowiek napełnił. Mogłem go teraz lepiej widzieć, bo