którzy podróżowali z jakąś kobietą, zginęło tragiczną śmiercią. Zdaje się, że oni się nawzajem pozabijali, a węgierska policya przekonana była, że się pokłócili i zadali sobie nawzajem śmiertelne ciosy. Holmes jednak, zdaniem mojem, inaczej o tem sądzi i do dziś dnia utrzymuje, że gdyby się tylko odnalazło tę grecką dziewczynę, to możnaby się dowiedzieć, w jaki sposób pomszczone zostały krzywdy jej i jej brata.
Pewnego dnia w jesieni zeszłego roku odwiedziłem mego przyjaciela Mr. Sherlocka Holmesa i zastałem go prowadzącego ożywioną rozmowę z jakimś bardzo otyłym starszym gentlemanem o rumianej twarzy i płomienisto-czerwonych włosach. Przepraszając za natręctwo, miałem się już cofnąć, kiedy Holmes wciągnął mnie raptem do pokoju i zamknął drzwi przedemną.
— Nie mogłeś naprawdę przyjść w lepszą chwilę, mój Watsonie, przemówił serdecznie.
— Obawiałem się, że jesteś zajęty.
— Tak, jestem. Nawet bardzo.
— Więc mogę poczekać w sąsiednim pokoju.