Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/44

Ta strona została uwierzytelniona.

wają mi się na myśl. W obecnym muszę przypuszczać, że fakty są, o ile mogę sądzić, unikatem.
Okazały nasz klient napuszył się, przybrał nieco dumny wyraz twarzy i wyciągnął brudną i pomiętą gazetę z wewnętrznej kieszeni swego surduta. Gdy z głową wysuniętą naprzód spojrzał na kolumnę ogłoszeń, zacząłem obserwować tego człowieka i próbowałem na sposób mego towarzysza, czy mi się nie uda wywnioskować czego z jego ubrania lub postaci.
Jednak nie dużo zyskałem przez moją obserwacyę. Nasz gość miał wszelkie cechy przeciętnego, pospolitego kramarza angielskiego, był otyły, pyszny i flegmatyk. Miał szare wełniane spodnie, nie zbyt czysty czarny surdut, kamizelkę z prostego sukna z ciężkim mosiężnym łańcuszkiem albertyńskim, od którego zwieszała się blaszka metalowa z wywierconą dziurką, jako dewizka. Znoszony wysoki kapelusz i spłowiały ciemny paltot z pomiętym kołnierzem welwetowym leżały obok niego na krześle. Ogółem mimo moich usilnych starań, nie zauważyłem niczego nadzwyczajnego na tym człowieku, prócz płonącej rudej głowy, najgorszego humoru i niezadowolenia odbijających się na twarzy.
Bystre oko Sherlocka Holmesa podchwyciło moje zainteresowanie, potrząsnął więc głową