Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nos mój przedłużył się na to, Mr. Holmes, bo myślałem, że pomimo wszystkiego nie otrzymam wolnego miejsca; ale po chwili namysłu szef mój oświadczył, że wszystko będzie dobrze.
— W innym wypadku, mówił, brak ten mógłby być fatalnym, ale musimy być więcej względni dla człowieka, który ma takie włosy jak pan. Kiedy będzie pan mógł objąć swoje nowe obowiązki?
— Tak, to jest trochę niewygodne, bo mam już zajęcie, powiedziałem.
— O nie troszcz się pan o to, Mr. Wilson! rzekł Wincenty Spaulding. Będę mógł za pana się tem zająć.
— Jakie byłyby godziny urzędowe? spytałem.
— Od dziesiątej do drugiej.
— Otóż u nas największy ruch jest wieczorem, Mr. Holmes, zwłaszcza w czwartek i piątek, właśnie przed dniem wypłaty, tak, że byłoby dla mnie dobrze zarobić trochę pieniędzy przez ranek. — Ponadto wiedziałem, że mój pomocnik jest dobry człowiek i że powinienby wszystkiego doglądnąć.
— Byłoby to dla mnie bardzo wygodne, powiedziałem. A płaca?
— Cztery funty na tydzień.
— A praca?