— Nie, było ich dwunastu.
— Dlaczegoś pan go wybrał?
— Ponieważ nadawał się do tego i był tani.
— W rzeczy samej za połowę pensyi.
— Tak.
— Jak on wygląda, ten Wincenty Spaulding?
— Mały, silnie zbudowany, bardzo zręczny, ani włosa na twarzy, choć wygląda już na 30 lat. Ma białą plamę na czole z kwasu.
Holmes siedział na krześle poważnie zainteresowany.
— Tak myślałem, powiedział. Czyś pan kiedy zauważył, że uszy jego są przekłute?
— Tak, panie. Powiadał mi, że cyganka mu to zrobiła, kiedy był chłopcem.
— Hm, mruknął Holmes, zapadając napowrót w głębokie zamyślenie. Czy on jeszcze jest u pana?
— O tak, tylko co go zostawiłem w domu.
— A czy dobrze pilnował interesu, w nieobecności pana?
— Nie mogę się skarżyć. Rano, nigdy niema bardzo dużo do roboty.
— To wystarczy, Mr. Wilson. Przyjemnie mi będzie wyjawić panu moją opinię o tej sprawie za dzień lub dwa. Dziś jest sobota, więc spodziewam się, że w poniedziałek przyjdziemy do ostatecznych wyników.
Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/62
Ta strona została uwierzytelniona.