Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/88

Ta strona została uwierzytelniona.

je i wyjął małą notatkę, którą zaczął przeglądać.
— Farintosh, mówił. Ach tak, przypominam sobie tę sprawę; tyczyła się ona opalowego dyademu. Sądzę, że to było jeszcze przed poznaniem się z tobą, Watsonie. Mogę powiedzieć tylko to, że z przyjemnością dołożę takich starań w tej sprawie jak i dla przyjaciółki pani. A co do nagrody, to zamiłowanie w zawodzie jest mi nagrodą; koszta zaś, które poniosę, pokryje pani, kiedy pani sama uzna. A teraz niech pani raczy przedstawić wszystkie szczegóły, które pomogą mi wyrobić sobie zdanie o tej sprawie.
— Niestety! odpowiedział nasz gość. Groza mego położenia polega na tem, że nie wiem sama, czego się mam lękać, a podejrzenia moje opierają się wyłącznie na drobnych szczegółach, że nawet ten, od którego przedewszystkiem mam prawo wyglądać pomocy i rady, zapatruje się na to wszystko, jak na przywidzenia nerwowej kobiety. Wprawdzie mi tego nie mówi, ale mogę poznać z jego uspokajających odpowiedzi i wyczytać z unikającego mnie wzroku. Ale słyszałam, Mr. Holmes, że umiesz głęboko wejrzeć i przeniknąć różnorodne nieprawości serca ludzkiego. Może mi pan poradzi, jak się mam zachować wobec niebezpieczeństw, które mnie otaczają.