Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 2.pdf/104

Ta strona została uwierzytelniona.

zawsze są zamknięte i zaryglowane. Ukryte jakieś drzwi w podłodze nie dałyby się otworzyć już choćby z powodu ceraty pokrywającej cały pokój, a sufit jest bielony. Dałbym więc swoją głowę za to, że kto chciał ukraść ten dokument, musiał wejść drzwiami?
— A jak się ma rzecz z kominem?
— Niema go wcale. Jest tylko piecyk żelazny. Rączka od dzwonka wisi zaś po prawej stronie mego biurka. Kto więc chciał zadzwonić, musiał przystąpić do mego biurka. Ale w jakim celu złodziej dzwonił? Jest to dla mnie niewytłómaczoną tajemnicą.
— Rzeczywiście, ten szczegół jest bardzo dziwny. — Jakież były teraz pańskie kroki? Czy przy przeszukiwaniu pokoju nie natrafił pan na żaden ślad, — popiół z cygara, szpilkę lub inną jakąkolwiek drobnostkę?
— Nie, nic nie znalazłem.
— Czy nie zauważył pan pewnego szczególnego zapachu?
— O tem nie myślałem.
— Przy takiem badaniu byłoby dla nas niezmiernie ważnem, gdyby w pokoju było czuć tytoń.
— Ja sam nie palę, sądzę więc, że zapach tytoniu z pewnością byłbym zauważył. Niestety nie znaleźliśmy żadnego śladu. Jedynie wzbudzającym podejrzenie szczegółem było to, że