Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 2.pdf/127

Ta strona została uwierzytelniona.

służbę. To trwało atoli dość długo, bo dzwonek wisi w kuchni, a służba śpi na piętrze. Ale na moje wołanie o pomoc nadbiegł Józef i zbudził innych. Józef i służący znaleźli ślady na grządce kwiatów pod oknem, ale ponieważ w ostatnich dniach była posucha, nie można więc było śledzić śladów na murawie. Natrafiono jeszcze na jeden ślad, oto w płocie drewnianym odgradzającym pole od ulicy jest w jednem miejscu szczyt palika złamany, jak gdyby przy przełożeniu. Policyi miejscowej nie dałem jeszcze znać o wypadku, bo czekałem na pana.
Opowiadanie to wywarło na Holmesa wielkie wrażenie. Powstał i w silnem wzruszeniu począł się przechadzać po pokoju.
— Niedość jednego nieszczęścia, rzekł Phelps z uśmiechem, chociaż można było poznać po nim, że nocny wypadek go przeraził.
— Rzeczywiście — rzekł Holmes. Czy byłby pan w stanie obejść ten dom?
— Owszem, trochę słońca zresztą mnie pokrzepi. Józef będzie nam także towarzyszył.
— Ja także — rzekła panna Harrison.
— Niestety, proszę pani — powiedział Holmes — nie mogę na to zezwolić i proszę usilnie panią o pozostanie tu aż do naszego powrotu.
Młoda dama niezadowolona usiadła na