Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 2.pdf/143

Ta strona została uwierzytelniona.

— Największa trudność w pańskim wypadku była ta, — mówił dalej Holmes tonem pouczającym, że było tu za wiele danych. Wiele rzeczy ważnych, ale wiele też zbytecznych; trzeba więc było dopiero ze wszystkich nam znanych szczegółów wybrać rzeczywiście potrzebne i złożyć je, aby w ten sposób odtworzyć cały łańcuch wypadków w swem pierwotnem następstwie. — Podejrzywałem Józefa od chwili, kiedy dowiedziałem się od pana, że miał pan z nim tego wieczora razem jechać do domu i że miał on po pana przyjść. Ponieważ zaś znał on rozkład w ministerstwie, a później dowiedziałem się, że ktoś chciał dostać się do pańskiego pokoju, w którym przecież nikt nie mógł nic ukryć, prócz Józefa mieszkającego przed pańską chorobą w tym pokoju, upewniłem się w swych podejrzeniach. Umocniło mnie w podejrzeniach to, że sprawca zamachu wybrał tę noc, w której nie było pańskiej pielęgniarki; to mi wykazywało, że to był jakiś domownik.
— Jak mogłem być tak ślepy.
— O ile więc dotąd stwierdziłem, wydarzenie to miało następujący przebieg: Józef Harrison wszedł tylnemi drzwiami od strony Charles-Street; a ponieważ znał dobrze drogę, wszedł do pańskiego pokoju właśnie w tej chwili, kiedy pan wyszedłeś popatrzyć, czy