Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 2.pdf/156

Ta strona została uwierzytelniona.

ką, ale z potężną organizacyą, której pan mimo niezwykłej bystrości umysłu nie jest w stanie przeniknąć. Musi się pan cofnąć, jeśli nie chce pan zostać zgniecionym.
— Bardzo żałuję, rzekłem, powstając, że nie mogę dłużej prowadzić tak przyjemnej rozmowy, gdyż ważne zajęcia powołują mnie gdzie indziej.
On podniósł się także, milcząc, popatrzył na mnie i smutnie potrząsnął głową.
— Tak, tak, odezwał się wreszcie, szkoda, że nie mogę pana przekonać; w każdym razie uczyniłem, co mogłem. Wszystkie pańskie plany są mi znane, dlatego przed poniedziałkiem nie jest pan w stanie nic mi zrobić. Będzie to pojedynek między nami. Pan spodziewa się mnie ujrzeć kiedyś na ławie oskarżonych. Nie przyjdzie do tego. Pan spodziewa się mnie pokonać. Nigdy to się panu nie uda. A gdyby pan zręcznością swoją tego rzeczywiście dokonał, to niech będzie przekonany, że odpłacę się pięknem za nadobne.
— Powiedział mi pan wiele grzeczności, odparłem. A ja panu także powiem jeden komplement. Gdybym był pewny urzeczywistnienia pierwszej możliwości, dla dobra społeczeństwa chętniebym się zgodził na drugą.
— Mogę panu jedno przyrzec, drugie nie, — mruknął i wściekły wyszedł z pokoju.