Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 2.pdf/158

Ta strona została uwierzytelniona.

naturalnie lepiej tego przyczynę, lecz nie miałem żadnego dowodu na poparcie swego twierdzenia. Wziąłem więc powóz i pojechałem do swego brata w Pall Mall, gdzie przepędziłem cały dzień. Kiedy szedłem od brata do ciebie, napadł mnie jakiś zbój z kijem w ręku. Powaliłem go na ziemię i oddałem policyi. Mogę cię atoli zapewnić, że między tym jegomością, na którego zębach zraniłem sobie rękę, a profesorem matematyki, który 10 mil stąd siedzi i wypracowuje swoje plany na czarnej tablicy, nie zostanie nigdy wykryty jakikolwiek związek. Zrozumiesz więc teraz, dlaczego zaraz po wejściu do ciebie zamknąłem okiennicę i prosiłem cię o pozwolenie, żebym mógł opuścić dom ten nie drzwiami, ale przez mur ogrodowy.
Miałem sposobność już nieraz podziwiać odwagę mego przyjaciela. Teraz podziw mój wzrósł, kiedy przyjaciel mój spokojnie opowiadał o całej seryi wypadków, z których każdy przyprawiłby drugiego o strach śmiertelny.
— Czy zostaniesz tu przez noc? zapytałem go.
— Nie, mój kochany, byłbym zbyt niebezpiecznym gościem. Plany swoje już wypracowałem i wszystko dobrze się zakończy. Sprawa postąpiła już tak naprzód, że uwięzienie może nastąpić bez mego współudziału