Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 2.pdf/165

Ta strona została uwierzytelniona.

— A co potem?
— Potem zboczymy do Newhaven, a stąd popłyniemy do Dieppe. Wtedy Moriarty postąpi znów tak, jakbym ja na jego miejscu postąpił. Pojedzie wprost do Paryża, przychwyci nasz pakunek i będzie na nas czekał dwa dni w składzie pakunków. Ale my tymczasem wspomożemy kraj, przez który będziemy przejeżdżać, przez to, że kupimy sobie nowe sakwy podróżne i spokojnie pojedziemy przez Luksemburg i Bazyleję do Szwajcaryi.
Jestem zbyt przyzwyczajony do podróżowania, abym się wiele martwił stratą pakunku, ale gniewało mnie to, że byliśmy zmuszeni uciekać przed tak podłym człowiekiem. Wiedziałem atoli, że Holmes rozumiał położenie nasze lepiej odemnie. Wysiedliśmy więc w Canterbury i dowiedzieliśmy się, że najbliższy pociąg do Newhaven odchodzi dopiero za godzinę.
Żałośnie patrzyłem za pędzącym pociągiem pospiesznym, który uwoził wszystkie moje rzeczy, gdy wtem Holmes pociągnął mnie za rękaw i wskazał na linią kolejową.
— Widzisz? zapytał.
Na kraju widnokręgu w pobliżu lasów Kent wznosił się wązki słup dymu. Po upływie minuty można już było rozróżnić w dali lokomotywę z jednym wagonem tylko, pędzącą