Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 2.pdf/166

Ta strona została uwierzytelniona.

z szaloną szybkością ku stacyi. Zaledwie zdołaliśmy się ukryć za stosem pak, gdy pociąg przeleciał koło nas z szaloną szybkością i buchnął nam w oczy całą chmurą gorącej pary.
— Pojechał, rzekł Holmes, patrząc za znikającym pociągiem. Bystrość naszego przeciwnika ma przecie swoje granice, bo nie odgadł zupełnie moich myśli i nie postąpił stosownie do tego.
— A co byłby uczynił, gdyby był nas dopędził?
— Zapewne byłby mnie usiłował zamordować. Lecz jest to gra, do której trzeba dwu partnerów. — A teraz zachodzi pytanie, czy mamy tutaj spożyć drugie śniadanie, czy też to załatwić dopiero w Newhaven.


∗                ∗

Wieczorem przyjechaliśmy do Brukseli, gdzie pozostaliśmy przez dwa dni, trzeciego zaś dnia przybyliśmy do Strasburga. W poniedziałek rano zatelegrafował Holmes do policyi w Londynie, a wieczorem otrzymał już odpowiedź. Ledwie rozdarł telegram, rzucił go z przekleństwem i złością do pieca.
— Powinienem się był tego spodziewać, krzyknął. Uciekł!
— Moriarty?