Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 2.pdf/99

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dziękuję panu bardzo. Dokładne wskazówki pańskie ułatwią mi zadanie — rzekł Sherlock Holmes.
— Punkt ten jest mojem zdaniem niezmiernie ważny. — Poszedłem bowiem po schodach do sieni i zastałem odźwiernego, śpiącego w swym pokoiku. Tymczasem woda w kociołku kipiała tak silnie, że aż pryskała na podłogę. Właśnie wyciągnąłem rękę, żeby go zbudzić, gdy nagle dzwonek, wiszący nad jego głową, zaczął gwałtownie dzwonić, tak że przestraszony zerwał się.
— To pan, panie Phelps, — zawołał, patrząc na mnie przerażony.
— Przyszedłem popatrzyć się, czy moja kawa gotowa.
— Gdy nastawiłem wodę, zasnąłem. Wreszcie spojrzał na mnie, a jeszcze z większem zdziwieniem na ciągle dzwoniący dzwonek, i zapytał:
— Jeżeli pan jest tutaj, któż to więc dzwoni, panie Phelps?
— Kto dzwoni? — A cóż to za dzwonek? — zapytałem.
— Dzwonek z pańskiego pokoju.
— Z przerażenia serce przestało mi bić. A więc ktoś był w moim pokoju, a tam na stole leżał drogocenny dokument. — Jak szalony przebiegłem schody i korytarz. Nie