Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 3.pdf/144

Ta strona została uwierzytelniona.

dzwonię na niego ze swego pokoju. On nic nie słyszał i sprawa pozostała dla mnie zagadkową.
— Wkrótce potem powrócił Blessington ze swej przechadzki, lecz ja nie wspomniałem mu nic o tym wypadku. Wyznam otwarcie, że w ostatnich czasach wogóle o ile możności jak najbardziej go unikałem.
— Byłem naturalnie przekonany, że nie ujrzę już nigdy ani Rosyanina ani jego syna; ale dziś wieczorem ku mojemu zdziwieniu zjawili się obaj w moim pokoju zupełnie tak, jak pierwszego razu, i o tej samej godzinie.
— Muszę pana prosić o usprawiedliwienie, panie doktorze, rzekł mój pacyent, że wyszedłem wczoraj tak bez pożegnania.
— Byłem tem rzeczyście niemało zdziwiony, odparłem.
— Musi pan wiedzieć, mówił dalej, że kiedy się obudzę po takim napadzie, nie pamiętam nic, co przedtem zaszło. Musiałem więc zapewne w czasie pańskiej nieobecności jeszcze w napół świadomym stanie wyjść z pańskiego mieszkania na ulicę.
— A ja, mówił syn, widząc, że mój ojciec przechodzi obok drzwi poczekalni, nie myślałem naturalnie nic innego, jak to, że wizyta się skończyła. Dopiero kiedyśmy przybyli do domu, dowiedziałem się o prawdziwym stanie rzeczy.