Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 3.pdf/158

Ta strona została uwierzytelniona.

jesteśmy więc w stanie ich opisać. Zostali oni przez swego pomocnika wpuszczeni do domu. Radzę więc panu, panie Lanner, uwięzić służącego, który, jak słyszę, jest niedawno dopiero u pana doktora.
— Człowieka tego nie można nigdzie znaleźć, rzekł Trevelyan, kucharka i pokojówka napróżno już go szukały.
Holmes wzruszył ramionami.
— Odegrał on dość znaczną rolę w tej tragedyi. Ci trzej ludzie szli cicho na palcach schodami, naprzód stary, następnie młody, a nieznajomy na końcu.
— Ależ drogi Holmesie! zawołałem.
— Pomyłka jest tutaj wykluczoną; już wczoraj wieczorem nauczyłem się ślady ich rozróżniać. — Kiedy ci trzej doszli do pokoju Blessingtona, zastali wprawdzie drzwi zamknięte, ale przy pomocy drutu udało się im zamek otworzyć. Może pan dostrzedz nawet bez szkła powiększającego zdrapania na zębie od klucza. Prawdopodobnie spał on jeszcze albo był tak przerażony, że nie mógł wołać o pomoc. Ale nawet jeśli miał jeszcze czas na to, przebrzmiał pewnie głos jego bez skutku. Dom ma grube ściany.
— Kiedy byli już pewni swej zdobyczy, odbyli prawdopodobnie naradę — pewien rodzaj sądu. Musiał on trwać dłuższy czas,