Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 3.pdf/55

Ta strona została uwierzytelniona.

Dalej twierdził, że nie mam się w co ubrać, a przecież moja liliowa pluszowa suknia była zupełnie nową. Nicby z tego z pewnością nie było, gdyby mój ojczym nie musiał nagle w sprawach handlowych wyjechać do Francyi. Poszliśmy wiec, to znaczy matka i ja z panem Hardym, dawnym naszym najstarszym czeladnikiem, na bal i tam to poznałam pana Hosmera Angela.
— Pan Windibank musiał się zapewne po swym powrocie z Francyi bardzo na to oburzać?
— Wcale nie, zupełnie się nie złościł. Śmiał się, wzruszał ramionami i zauważył tylko, że jest to zupełnie daremne, odmawiać czegoś kobietom, bo — one mimoto uczynią, co zechcą.
— Tak, tak. A więc spotkała pani na balu techników jakiegoś pana, nazwiskiem Hosmer Angel, jeśli się nie mylę?
— Tak jest. Zapoznałam się z nim tego wieczora, a on odwiedził nas następnego dnia, aby się dowiedzieć o naszem zdrowiu; następnie spotkaliśmy go — to znaczy, panie Holmes, ja spotkałam go dwa razy — i chodziłam z nim na przechadzkę; potem atoli powrócił ojciec, więc pan Angel nie mógł już do nas przychodzić.
— Nie mógł?