Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 3.pdf/80

Ta strona została uwierzytelniona.

odrzekłem trochę chłodno, bo raziło mnie to samolubstwo, które, jak to się już niejednokrotnie o tem przekonałem, stanowiło dość wyraźny rys w dziwnym charakterze mego przyjaciela.
— Nie, to nie jest miłość własna ani zarozumiałość z mej strony, zauważył on w odpowiedzi na moje słowa, przyczem stosownie do swego zwyczaju odpowiedział nie tyle na moją uwagę, jak raczej na to, co przy tem sobie pomyślałem. Jeżeli ja domagam się słusznego uznania dla mej sztuki, to czynię to dlatego, ponieważ uważam ją za coś nieosobistego — za coś stojącego nademną. Zbrodnie wydarzają się codziennie, ściśle logiczne myślenie rzadko się trafia. Dlatego powinieneś był na to ostatnie położyć większy nacisk, aniżeli na to pierwsze. Zamiast szeregu pouczających wykładów wyszła z pod twego pióra księga zupełnie zwyczajnych opowiadań.
Był to zimny poranek z początkiem wiosny, kiedyśmy siedzieli razem po śniadaniu wśród takich rozmów przy żywo płonącym ogniu w naszem dawnem mieszkaniu przy Bakerstreet. Gęsta mgła snuła się pomiędzy czerniącymi się szeregami domów, a naprzeciwległe okna wyglądały poprzez ciężkie, żółtawe smugi mgły, jak ciemne, bezkształtne