Strona:PL Doyle - Zaginiony footbalista (zbiór).pdf/103

Ta strona została uwierzytelniona.

dział, iż papiery znajdują się tu w pokoju, cała sprawa zaczęła mi się wyjaśniać. O drukarzu nie było mowy, bo mógł był przeczytać te kartki u siebie w domu. I Hindus też nie był mi podejrzany.
Odbitki były zwinięte. Trudno przypuścić, żeby wiedział, co to było.
Z drugiej strony wydało mi się nieprawdopodobne, by ktoś przypadkiem wszedł do pańskiego pokoju właśnie w tym dniu, kiedy korekta była rozłożona na stole. A więc tej możliwości też nie wziąłem pod uwagę. Ten człowiek wiedział o papierach, zanim wszedł do środka. Ale skąd się dowiedział? Wyszedłszy na podwórze, przypatrzyłem się dokładnie pańskim oknom. Nie rozważałem wcale możliwości, by ktoś w biały dzień w budynku pełnym ludzi, przepychał się przez zakratowane okno. Pańskie przypuszczenie, że coś takiego mam na myśli, ubawiło mnie szczerze. Tak naiwnym nie jestem. Wymierzyłem, jak wysoki musiałby być człowiek, by przechodząc pod oknem mógł zobaczyć papiery na biurku. Ja mierzę sześć stóp i mogłem to uczynić z pewnem natężeniem. Niższy człowiek jużby tego nie potrafił. Jak pan widzi, miałem wszelkie powody zainteresować się najwięcej studentem niezwykłego wzrostu.
Wszedłem potem do pokoju i powiedziałem panu swe zdanie co do bocznego stolika. Biurko stojące na środku nie dostarczyło mi żadnych dowodów. Dopiero, gdy pan, opisując pana Gilchrista, wspomniał,