Strona:PL Doyle - Zaginiony footbalista (zbiór).pdf/55

Ta strona została uwierzytelniona.

— Musiałem zebrać wiadomości.
— Poszedłeś stanowczo za daleko!
— Nie było innego sposobu. Jestem blacharzem, mam dobrze idący warsztat i nazywam się Escott. Co wieczór z nią spacerowałem. Wielkie nieba, te rozmowy. Lecz dowiedziałem się wszystkiego, czego chciałem. Znam dom Milvertona jak własną kieszeń.
— Ale dziewczyna!
Wzruszył ramionami.
— Cóż robić, Watsonie. Stawka jest zbyt wielka. Musiałem zaryzykować wszystko. Ale dzięki Bogu, mam współzawodnika, który z pewnością zajmie moje miejsce, gdy ja zniknę z horyzontu. — Co za cudowna noc!
— Ty lubisz taką pogodę?
— Tak jest, bo odpowiada moim celom. Dziś w nocy zamierzam wykonać atak na Milvertona. Spodziewam się, że uda się. Zamierzam tej nocy włamać się do niego, Watsonie.
Sherlock Holmes włamywaczem! Zimno mi się zrobiło na dźwięk tych słów, które mój przyjaciel wygłosił powoli, tonem bardzo stanowczym. Podobnie jak krajobraz nagle oświetlony błyskawica, stanęły mi w tej chwili przed oczyma wszystkie skutki takiego czynu. Odkrycie, aresztowanie, koniec pięknej karjery, hańba i zdanie się na łaskę i niełaskę tego wstrętnego Milvertona.
— Na miłość Boską, człowiecze, zastanów się, co czynisz! — zawołałem. — Ja ciebie nie poznaję.