Strona:PL Doyle - Zaginiony footbalista (zbiór).pdf/68

Ta strona została uwierzytelniona.

— Niech pani sobie nie myśli, że mię pani tu zapędzi w kozi róg — odrzekł, lecz cofnął się przytem w bok.
W każdej chwili mogę zawołać służącego i kazać panią wyprowadzić. Lecz ze względu na zrozumiałe chwilowe wzburzenie pani, chciałbym panią oszczędzić. Proszę natychmiast opuścić ten pokój tą samą drogą, którą się pani tu dostałaś.
Więcej nie powiem ani jednego słowa. —
Kobieta stała dalej. Wsunęła rękę za wycięcie bluzki, a wąskie jej usta znów uśmiechnęły się złowrogo.
— Na przyszłość nie zniszczysz pan już niczyjego życia, tak jak moje i nie rozedrzesz niczyjego serca, jak moje rozdarłeś. Uwolnię wreszcie ludzkość od złośliwego wrzodu.
Oto twoja nagroda, ty psie ty, tak! — tak! — tak! — tak! —
Wyciągnęła mały błyszczący rewolwer i oddała cztery strzały w pierś Milvertona. Przewrócił się i upadł na biurko, charcząc straszliwie i grzebiąc kurczowo w papierach. Potem podniósł się, otrzymał jeszcze dwa strzały i padł na podłogę.
— Umieram — zawołał. Potem przestał się ruszać.
Kobieta spojrzała na niego z pogardą i kopnęła go nogą w twarz. Przyjrzała mu się raz jeszcze — nie dawał już znaku życia.