Strona:PL Doyle - Znak czterech (tł. Neufeldówna, 1922).pdf/105

Ta strona została uwierzytelniona.

Uplanował sobie prawdopodobnie z góry, że, gdyby zamordował majora, pozostawi jaką pamiątkę na zwłokach, jako znak, że nie jest to zbrodnia pospolita, lecz, z punktu widzenia czterech wspólników, coś w rodzaju wymiaru sprawiedliwości. Fantastyczne, dziwaczne urojenia tego rodzaju zdarzają się dość często w rocznikach kryminalnych. Czy ci się to wydaje jasne?
— Najzupełniej.
— A potem, cóż mógł Jonathan Small uczynić? Mógł tylko mieć potajemny nadzór nad usiłowaniami, skierowanemi do odnalezienia skarbu. Prawdopodobnie opuszcza Anglję i przyjeżdża tu od czasu do czasu. Następuje odnalezienie strychu, o czem Small zostaje niezwłocznie zawiadomiony. Ponownie okazuje się widoczny ślad sprzymierzeńca w domu. Jonathan, ze swą drewnianą nogą, nie może oczywiście dostać się do, położonego na piętrze, pokoju Bartłomieja Sholto. Bierze wszakże ze sobą jakiegoś niezwykłego spólnika, który pokonywa tę trudność, lecz macza bosą stopę w kreozocie, zkąd wynika potrzeba pomocy Tobyego i sześciomilowa wycieczka dla oficera na pół żołdzie, z uszkodzonem ścięgnem Achillesa.
— Ale morderstwo popełnił spólnik, nie Jonathan.