Strona:PL Doyle - Znak czterech (tł. Neufeldówna, 1922).pdf/119

Ta strona została uwierzytelniona.

cony, a ciało zmęczone. Nie ożywiał mnie, jak mego towarzysza, zapał zawodowy, nie mogłem też uważać tej sprawy jedynie za jakieś oderwane zagadnienie. Co do śmierci Bartłomieja Sholto, słyszałem o nim tak mało dobrego, że nie czułem bynajmniej nadmiernej antypatji do jego morderców. Ze skarbem wszakże rzecz miała się inaczej. Należał on, przynajmniej w części, do miss Morstan. Dopóki tylko istniała jakakolwiek szansa odzyskania go, byłem gotów poświęcić życie dla tego jednego celu. Prawda, że, gdybym skarb odnalazł, miss Morstan stałaby się dla mnie na zawsze niedostępna. Wszelako marną i samolubną byłaby miłość, na którą oddziałałaby myśl podobna. Jeśli Holmes mógł pracować dla odnalezienia przestępców, ja miałem stokroć silniejsze powody, pobudzające mnie do odszukania skarbu.
Kąpiel, za powrotem do domu, orzeźwiła mnie zupełnie. Gdy zeszedłem do wspólnego pokoju, śniadanie było zastawione, a Holmes nalewał kawę.
— Oto masz — rzekł, śmiejąc się i wskazując rozłożony dziennik. — Energiczny Jones i wszędobylski reporter już się porozumieli. Ale na razie masz dosyć tej sprawy. Zabierz się do szynki i jajek.
Wziąłem jednak dziennik i przeczytałem

109