Strona:PL Doyle - Znak czterech (tł. Neufeldówna, 1922).pdf/149

Ta strona została uwierzytelniona.

stopnia przebiegły, ale nie posądzam go o spryt wyrafinowany. Ten bywa zazwyczaj wytworem wyższego wykształcenia. Zastanowiwszy się, przyszedłem do przekonania, że, skoro bawił przez pewien czas w Londynie, mieliśmy bowiem dowody, iż strzegł nieustannie Pondicherry Lodge, nie mógł opuścić miasta w jednej chwili, lecz potrzebował nieco czasu dla uporządkowania swoich interesów. Takie przynajmniej nasuwa się najprawdopodobniejsze przypuszczenie.
— Nie powiem tego — zauważyłem; — prawdopodobniejsze jest, że pozałatwiał swoje interesy, zanim się wybrał na tę wyprawę.
— Nie, nie sądzę; nie mógł przewidzieć, że mu się powiedzie. Ale jest inna okoliczność, która mnie uderzyła. Jonathan Small musiał się domyślać, że niezwykła postać jego towarzysza, jakkolwiek niewątpliwie przystroił go bardzo starannie, musi zwrócić uwagę i dać powód do gadaniny i domysłów, mogących mieć związek z tragedją w Norwood. Jest taki sprytny, że przypuszczenia te musiały mu się nasunąć. Wyruszyli oni ze swego legowiska pod osłoną ciemności i Small chciał powrócić, zanim się zrobi jasny dzień. Że zaś, według słów pani Smith, było już po trzeciej, gdy wsiedli na statek, przeto w jaką godzinę później był już dzień zupełny i ludzie zaczynali wstawać.

139