Strona:PL Doyle - Znak czterech (tł. Neufeldówna, 1922).pdf/153

Ta strona została uwierzytelniona.

żyłem wszelkie możliwe sposoby postępowania i ten wydał mi się najlepszy.
W toku tej rozmowy mijaliśmy w locie długi szereg mostów, wznoszących się na Tamizie. Gdy dojeżdżaliśmy do City, ostatnie promienie słońca złociły krzyż na szczycie katedry św. Pawła. Zmierzch zapadł, zanim dopłynęliśmy do Toweru.
— Oto warsztat Jacobsona — rzekł Holmes, wskazując stosy masztów i lin na wybrzeżu od strony Surreyu. — Trzeba zwolnić biegu i krążyć ostrożnie tu, pod osłoną tych berlinek. Wyjął z kieszeni dużą lornetkę i patrzył bacznie na wybrzeże. Widzę swoją straż na stanowisku — zauważył po chwili — ale znaku chustką ni dostrzegam.
— A żebyśmy tak popłynęli jeszcze kawałek w górę i tam zaczekali na nich? — rzekł Jones, widocznie zniecierpliwiony.
Byliśmy już w tej chwili wszyscy niecierpliwi, nawet policjanci i palacze, którzy zaczynali się domyślać o co chodzi.
— Nie możemy być niczego zupełnie pewni — odparł Holmes. — Stawiam dziesięć przeciw jednemu, że płyną w dół rzeki, ale przysięgać nie będę. Z tego miejsca tutaj możemy widzieć wejście do warsztatu, ale oni chyba nas nie dostrzegą. Noc będzie pogodna, światła

143