Strona:PL Doyle - Znak czterech (tł. Neufeldówna, 1922).pdf/154

Ta strona została uwierzytelniona.

wszędzie pełno. Musimy tu pozostać. Patrzcie, jak się tam roi od ludzi w świetle gazu.
— To robotnicy wychodzą z warsztatów.
— Wyglądają, jak ostatnie łotry, ale myślę, że każdy z nich ma w sobie jakąś ukrytą iskierkę nieśmiertelną. Patrząc na nich, niktby tego nie powiedział; nie objawia się to niczem. Człowiek stanowi szczególną zagadkę!
— Ktoś nazwał go duszą, ukrytą w zwierzęciu, — wtrąciłem.
— Wywody Winwood’a Reade’a na ten temat są dobre — rzekł Holmes. — Mówi on, że gdy człowiek pojedyńczy jest zagadką zdumiewającą, do rozstrzygnięcia niemożliwą, w zbiorowisku staje się pewnikiem matematycznym. Nie można np. nigdy przepowiedzieć, jak postąpi jednostka, ale najdokładniej przewidzieć można, co zrobi grono ludzi... Ale, spojrzyjno, czy to nie moja chustka od nosa? Tam z pewnością powiewa coś białego.
— Tak, to twój chłopak — zawołałem — widzę go doskonale.
— A tam „Aurora” — zawołał Holmes — pędzi, jak szalona! Panie maszynisto! całą siłą pary za tą łodzią parową z żółtą latarnią! Nie daruję sobie nigdy, jeśli nam się wymknie!
Wysunięta niepostrzeżenie z warsztatu łódź przepłynęła między barkami i była już prawie

144