Strona:PL Doyle - Znak czterech (tł. Neufeldówna, 1922).pdf/164

Ta strona została uwierzytelniona.

był stary major, z lekkiem sercem poszedłbym za niego na szubienicę. Nie zastanawiałbym się nad zabiciem go więcej, niż nad wypaleniem tego cygara. Ale ciężko pomyśleć, że to ten młody, z którym nie miałem nigdy najmniejszego zatargu... djabla sprawa!
— Jesteś pod dozorem pana Athelneya Jones’a ze Scotland Yardu, który cię zaprowadzi do mnie, a ja zażądam od ciebie wyznania całej prawdy. Musisz powiedzieć wszystko; jeśli nic nie ukryjesz, myślę, że będę mógł ci dopomódz. Zdołam dowieść, zdaje mi się, że trucizna owa działa tak szybko, iż pan Sholto nie żył, zanim wszedłeś do pokoju.
— Bo tak też było, panie. Jak żyję, nie przeraziłem się tak okropnie, jak w tej chwili, kiedy, wlazłszy przez okno, spostrzegłem go z wykrzywioną twarzą i głową przechyloną na ramię. Zdrętwiałem poprostu. Byłbym chyba zabił Tonga, gdyby nie był uciekł na dach. Dlatego to zostawił swoją maczugę i te strzały, które dopomogły panu do odnalezienia naszych śladów; chociaż, w jaki sposób wogóle wpadł pan na nasz trop, doprawdy nie pojmuję. Nie mam do pana żalu za to. Ale, niewesoła to rzecz pomyśleć — dodał z gorzkim uśmiechem — że ja, który mam słuszne prawa do kapitału półmiljonowego, spędziłem pierwszą

154