Strona:PL Doyle - Znak czterech (tł. Neufeldówna, 1922).pdf/171

Ta strona została uwierzytelniona.

rzyłem wieko. Spojrzeliśmy wewnątrz i osłupieliśmy. Szkatułka była pusta!
Nic dziwnego, że była taka ciężka; żelazne ścianki miały blizko cal grubości, a robota była solidna, mocna, jak być powinna w szkatułce, przeznaczonej do przechowywania cennych rzeczy. Ale nie zawierała nawet odłamka metalu, ani najmniejszego drogiego kamyka. Była najzupełniej pusta
— Skarb zginał! — rzekła miss Morstan spokojnie.
Gdy usłyszałem te słowa i zrozumiałem co znaczą, zdawało mi się, że wielki cień usuwa się z mej duszy. Jakim ciężarem ten skarb z Agry przytłaczał mi serce, przekonałem się dopiero teraz, kiedy się go pozbyłem ostatecznie. Było to z mojej strony samolubne, nielojalne, niepoczciwe — wiem o tem, ale w danej chwili obchodziło mnie tylko to, że złota przegroda, jaka nas dzieliła, znikła.
— Bogu dzięki! — zawołałem z głębi serca.
Miss Morstan spojrzała na mnie wzrokiem pytającym, z uśmiechem na ustach.
— Dlaczego pan tak mówi? — spytała.
— Dlatego, że teraz już cię nic odemnie nie oddala — rzekłem, biorąc jej rękę, której mi nie cofała. — Dlatego, że kocham cię, Marjo, dlatego, że ten skarb, te bogactwa zamykały

161