Strona:PL Doyle - Znak czterech (tł. Neufeldówna, 1922).pdf/181

Ta strona została uwierzytelniona.

Z miejsca, w którem się zatrzymałem, mogłem dostrzedz setki czarnych szatanów, z czerwonemi płachtami na plecach, jak tańczyli, wyjąc, dokoła płonącego domu. Niektórzy zaczęli wskazywać mnie i niebawem kilka kul świsnęło mi mimo uszu; ruszyłem tedy galopem przez pola i późną nocą stanąłem szczęśliwie w murach Agry.
„Okazało się jednak, że i tu pobyt nie był bardzo bezpieczny. W całej okolicy wrzało jak w ulu. Gdzie tylko Anglicy mogli zebrać się w małe gromady, bronili się zacięcie; w innych miejscowościach padali bezbronni ofiarą. Była to walka miljonów przeciw setkom i to z naszej strony walka z tymi, którzy stanowili część naszego własnego wojska, których uczyliśmy i ćwiczyli, a którzy teraz zabijali nas naszą własną bronią, strzelali naszemi własnemi kulami. W Agrze stała 3-cia kompanja fuzyljerów bengalskich, mały oddział Sikhów, dwa oddziały konnicy i baterja artylerji. Utworzył się też oddział ochotniczy z pracowników handlowych i kupców i do tego oddziału przyłączyłem się, mimo drewnianej nogi. W pierwszych dniach lipca wyruszyliśmy pod Szangunge i tu pobiliśmy powstańców, ale zabrakło nam prochu; musieliśmy zatem powrócić do miasta.
„Ze wszystkich stron dochodziły nas naj-

171