Strona:PL Doyle - Znak czterech (tł. Neufeldówna, 1922).pdf/192

Ta strona została uwierzytelniona.

pieniądze. Drugi, mały, otyły, okrągły człowieczek, miał na głowie wielki żółty turban i niósł tłomok, owinięty w szal. Drżał widocznie z obawy, bo ręce dygotały mu jak w febrze, a głowę zwracał nieustannie to w prawo, to w lewo i spoglądał niespokojnie małemi błyszczącemi oczyma jak mysz, która zamierza wyjść ze swojej nory. Dreszcz wstrząsnął mną na myśl, że mamy go zabić, ale wnet przypomniałem sobie skarb i serce zastygło we mnie i stwardniało, jak krzemień. Gdy nieborak ujrzał moja białą twarz, wydał stłumiony okrzyk radości i podbiegł ku mnie.
„— Opieki, sahibie — wyjąkał zdyszany — opieki dla nieszczęśliwego kupca Achmeta. Przejechałem przez całą Radżputanę, żeby się schronić w forcie Agry. Zostałem okradziony, obity, zelżony, bo jestem wiernym sprzymierzeńcem wojska angielskiego. Błogosławiona niechaj będzie ta noc, która mi da bezpieczne schronienie... mnie i mojemu skromnemu mieniu.
„— Co masz w tłomoku? — spytałem.
„— Szkatułkę żelazną — odparł — a w niej dokumenty i pamiątki rodzinne: nie mają one wartości dla obcych, ale dla mnie są drogie. Nie jestem wszakże żebrakiem i wynagrodzę was, młody sahibie, i waszego dowódcę także, jeśli mi da schronienie, o jakie proszę.

182