Strona:PL Doyle - Znak czterech (tł. Neufeldówna, 1922).pdf/198

Ta strona została uwierzytelniona.

rozwiały się te nasze nadzieje: zostaliśmy zaaresztowani jako mordercy Achmeta.
„A stało się to tak: Radżah złożył klejnoty swoje w ręce Achmeta dlatego, że wiedział, iż jest człowiekiem, któremu można ufać. Ludzie na Wschodzie są jednak podejrzliwi; cóż tedy robi radżah? Posyła za Achmetem drugiego, bardziej jeszcze zaufanego sługę i każe mu szpiegować tamtego. Ten drugi sługa miał polecenie nie spuszczać nigdy z oka Achmeta, śledził go też, jak cień. Szedł za nim i owej nocy i widział, jak wchodził do fortu. Oczywiście myślał, że Achmet schronił się tam i następnego dnia przyszedł prosić, żeby i jego wpuszczono, ale Achmeta nie znalazł.
„Wydało mu się to takie dziwne, że powiedział o tem sierżantowi straży, który złożył raport komendantowi. Zarządzono niezwłocznie ścisłe śledztwo i wykryto zwłoki. Tak więc w chwili, kiedy myśleliśmy właśnie, że jesteśmy bezpieczni, zostaliśmy wszyscy czterej uwięzieni i postawieni przed sąd pod zarzutem morderstwa; my trzej dlatego, że sprawowaliśmy straż owej nocy, a czwarty dlatego, że dowiedziano się, iż towarzyszył zamordowanemu. O klejnotach podczas procesu nie wspomniano słowa, gdyż radżah został pozbawiony władzy i wypędzony z Indji, nikt zatem nie interesował