Strona:PL Doyle - Znak czterech (tł. Neufeldówna, 1922).pdf/202

Ta strona została uwierzytelniona.

sze byli razem. Major rozpaczał z powodu swoich strat.
„— Skończyło się, Morstanie — mówił, gdy mijali moją chatę. — Będę musiał podać się do dymisji, jestem człowiekiem zrujnowanym.
„— Głupstwo, stary! — odparł kapitan, klepiąc go po ramieniu. — I ja nie miałem szczęścia, ale... — oto wszystko, co dosłyszałem, lecz wystarczyło to, żeby mi poddać pewną myśl.
„W kilka dni później major Sholto przechadzał się po wybrzeżu — skorzystałem tedy ze sposobności, by z nim pomówić.
„— Chciałbym pana poprosić o radę, panie majorze — rzekłem.
„— A, Small... czegóż chcesz? — spytał, wyjmując z ust fajkę.
„— Chciałem pana majora zapytać, komu właściwie należy wręczyć ukryty skarb. Znam miejsce, gdzie spoczywa z pół miljona, a ponieważ sam tego zużytkować nie mogę, przeto pomyślałem, że najlepiej może będzie, gdy skarb ten oddam władzom właściwym; może mi wówczas skrócą karę.
„— Pół miljona, mówisz? — odezwał się major stłumionym głosem, patrząc mi bystro w oczy, jakgdyby chciał się przekonać, czy mówię serjo.
„— Tak jest, panie... w klejnotach i per-

192