Strona:PL Doyle - Znak czterech (tł. Neufeldówna, 1922).pdf/209

Ta strona została uwierzytelniona.

doskonałym wioślarzem i posiadał własne duże czółno. Przekonawszy się, że był mi oddany i uczyniłby wszystko byle mi się przysłużyć, postanowiłem skorzystać z tego i urzeczywistnić nareszcie zamiar ucieczki. Porozumiałem się z nim tedy i stanęło na tem, że on miał popłynąć na czółnie swem do starej, nigdy przez nikogo nie strzeżonej, przystani i ztamtąd mnie zabrać. Poleciłem mu, żeby zabrał ze sobą kilka bani z wodą, dużo orzechów kokosowych i kartofli.
„Mały Tonga był bardzo uczciwy i wierny. W noc oznaczoną czółno jego znalazło się w przystani. Zdarzyło się jednak, że stał tam jeden z dozorców więziennych, nikczemny Pathan, który nigdy nie ominął sposobności, żeby mnie znieważyć i skrzywdzić. Przysięgałem mu zawsze zemstę i oto nastręczyła się okazja. Zdawało się, że los sam postawił go na mojej drodze, bym mu spłacił dług, przed opuszczeniem wyspy. Stał na grobli trzymając karabin na ramieniu, plecami do mnie odwrócony. Obejrzałem się dokoła, czy niema gdzie kamienia, żeby łeb roztrzaskać, ale nigdzie nie dostrzegłem.
„Wówczas przyszła mi zła myśl do głowy, szatan podszepnął mi, zkąd wziąć broń. Usiadłem śród ciemności i odczepiłem swoją dre-

199