Strona:PL Doyle - Znak czterech (tł. Neufeldówna, 1922).pdf/53

Ta strona została uwierzytelniona.

„ — Jedna rzecz tylko — mówił — cięży mi na sercu w tej ostatniej chwili mego życia: postępowanie moje z sierotą po biednym Morstanie. Pod wpływem przeklętej chciwości, która trawiła mnie całe życie, ukryłem przed nią skarb, co jej się należał przynajmniej w połowie. I sam jednak nie korzystałem z niego, zaślepiony, opętany przez skąpstwo. Samo uczucie posiadania było mi takie drogie, że nie mogłem się zdecydować na dzielenie skarbu z kimkolwiek. Spójrzcie na ten różaniec z pereł obok butelki z chiną; nawet z nim nie mogłem się rozstać, jakkolwiek wyjąłem go z myślą posłania sierocie. Synowie moi, dacie jej znaczną część skarbu z Agry, ale dopóki ja żyję nie posyłajcie jej nic, nawet różańca. Zdaje się, że ludzie bywali tacy śmiertelnie chorzy jak ja i powracali do zdrowia.
„ — Opowiem wam szczegóły śmierci Morstana — ciągnął dalej. — Od wielu lat już chory był na serce, lecz ukrywał to przed wszystkimi, ja jeden wiedziałem o jego cierpieniu. Będąc w Indjach doszliśmy, dzięki niezwykłym okolicznościom, do posiadania znacznego majątku, który przywiozłem do Anglji, a Morstan, powróciwszy, tego samego wieczora zjawił się u mnie, żądając swojej części skarbu. Przyszedł prosto z dworca kolejowego i wpuścił go mój

43