Strona:PL Doyle - Znak czterech (tł. Neufeldówna, 1922).pdf/68

Ta strona została uwierzytelniona.

Przewodnik nasz pozostawił nam latarnię. Holmes powiódł nią zwolna dokoła i przyglądał się bystro domowi, oraz wielkim stosom śmieci, sterczącym ze wszystkich stron. Miss Morstan i ja staliśmy obok siebie, a jej dłoń spoczywała w mojej. Szczególne to, niewytłómaczone uczucie miłość! Oto my dwoje, którzy nie widzieliśmy się dotąd nigdy, którzy nie zamieniliśmy ze sobą jednego czułego słówka, ani nawet spojrzenia, w godzinie niepokoju stanęliśmy przy sobie, a dłonie nasze, instynktownie, szukały się wzajemnie. Później nieraz zastanawiałem się i zdumiewałem nad tem, ale w danej chwili rzeczą najnaturalniejszą wydał mi się ten mój popęd do niej, ona zaś mi mówiła niejednokrotnie, że i jej instynkt nakazywał zwrócić się do mnie po radę i opiekę. Staliśmy tedy, trzymając się za ręce, jak dwoje dzieci, a w sercach naszych panował błogi spokój, pomimo ciemnej, tajemniczej atmosfery, jaka nas otaczała.
— Co za szczególna miejscowość! — rzekła miss Morstan, rozglądając się dokoła.
— Zdawałoby się, że wszystkie krety w całej Anglji urządziły tu najście. Widziałem coś podobnego na stoku wzgórza w pobliżu Ballaratu, gdzie pracowali poszukiwacze złota.
— Przyczyna jest tutaj ta sama, — rzekł Holmes. — To wszystko są ślady poszukiwaczy

58