Strona:PL Doyle - Znak czterech (tł. Neufeldówna, 1922).pdf/69

Ta strona została uwierzytelniona.

skarbu. Nie zapominaj, że szukali go przez lat sześć. Nic dziwnego, że cały ten obszar pełen jest dołów i nasypów.
W tejże chwili drzwi otworzyły się z trzaskiem i wypadł z nich Tadeusz Sholto, z wyciągniętemi rękoma, patrząc wylękłym wzrokiem.
— Coś się stało Bartłomiejowi! — krzyknął. — Jestem przerażony! Moje nerwy, ach, moje nerwy!
Istotnie był nawpół przytomny ze strachu a ruchliwa, blada twarz jego, wychylająca się z wielkiego kołnierza barankowego, miała bezbronny, błagalny wyraz wystraszonego dziecka.
— Wejdźmy do domu, — rzekł Holmes swoim suchym, stanowczym tonem.
— O tak, wejdźcie! — prosił Tadeusz Sholto. — Ja doprawdy nie czuje się na siłach dawać panom jakiekolwiek wskazówki.
Poszliśmy za nim do pokoju gospodyni, położonego po lewej stronie korytarza. Stara kobieta chodziła niespokojnie, przerażona, załamując ręce.
— Pan zamknął się i nie odpowiada na moje stukanie, — wyjaśniła. — Przez cały dzień czekałam, żeby mnie wezwał, a że często lubi być sam, więc mnie to tak bardzo nie zdziwiło, ale przed godziną zdjął mnie strach, że się coś

59