Strona:PL Doyle - Znak czterech (tł. Neufeldówna, 1922).pdf/78

Ta strona została uwierzytelniona.

zamknął okno i opuścił pokój w ten sam sposób, w jaki się do niego dostał. Zaznaczyć tu muszę — dodał, wskazując linę, — że nasz jegomość z drewnianą nogą, jakkolwiek zręczny gimnastyk, nie jest zawodowym marynarzem. Dłonie ma delikatne. Dostrzegłem przez lupę niejedną krwawą plamę na linie, zwłaszcza ku końcowi, skąd wnoszę, że spuszczał się z taką szybkością, iż pościerał sobie naskórek z dłoni.
— Wszystko to bardzo piękne, — rzekłem, — ale sprawy nic a nic nie wyjaśnia; przeciwnie wikła ją tylko. Kto był ten tajemniczy pomocnik? W jaki sposób dostał się do tego pokoju?
— Tak, ten pomocnik! — powtórzył Holmes w zamyśleniu. — Ten pomocnik jest bardzo zajmujący. Dzięki jemu cała sprawa przestaje być banalna.
— Ale, którędy wszedł? — spytałem. — Drzwi były zamknięte, okno jest niedostępne. Przez komin, co?
— Otwór jest o wiele za mały, odpowiedział Holmes. — Rozważałem już tę możliwość.
— A więc którędy? — nalegałem.
— Nie chcesz zastosować mojej metody — rzekł, potrząsając głową. — Ileż razy powtarzałem ci, że skoro wyłączysz rzeczy niemożliwe, to, co pozostanie, jakkolwiek nieprawdopodobne, musi być prawdziwe? Wiemy, że nie wszedł

68