Strona:PL Doyle - Znak czterech (tł. Neufeldówna, 1922).pdf/81

Ta strona została uwierzytelniona.

Wydobył lupę i centymetr i suwał się po pokoju na kolanach, mierząc, porównywając, badając; zaledwie kilka cali dzieliło długi cienki nos jego od posadzki, a niewielkie, osadzone głęboko, jak u ptaka, oczy jego iskrzyły się i promieniały. Ruchy miał takie szybkie, ciche i zwinne, że nie mogłem się oprzeć myśli, jaki straszny byłby z niego przestępca, gdyby energję swoją i bystrość był obrócił przeciw prawu, zamiast zużytkować te przymioty na jego obronę! Śledząc i tropiąc, szeptał coś do siebie, a w końcu wydał głośny okrzyk radości.
— Szczęście sprzyja nam kapitalnie — rzekł. — Teraz będziemy mieli już niewiele kłopotu. Numer Pierwszy na swe nieszczęście wdepnął w kreozot. Można wyraźnie dostrzedz zarysy jego drobnej stopy tutaj, z boku tego cuchnącego strumienia. Galon pękł, jak widzisz, i kreozot wyciekł.
— I cóż ztąd? — spytałem.
— Mamy go, nic więcej — odparł Holmes. — Znam psa, który poleciałby śladem tej woni na koniec świata. Ale oto i urzędowi przedstawiciele prawa.
Z dołu dobiegł nas odgłos ciężkich kroków i dźwięk głosów; drzwi od sieni zamknęły się z trzaskiem.
— Zanim tu wejdą — odezwał się Holmes —

71