Strona:PL Doyle - Znak czterech (tł. Neufeldówna, 1922).pdf/95

Ta strona została uwierzytelniona.

a te dwa słowa wywołały skutek natychmiastowy; okno spuściło się z trzaskiem, w minute później drzwi były odryglowane i otwarte i stanął w nich p. Sherman, chuderlawy staruszek, w niebieskich okularach, z pochylonemi ramionami i żylastą szyja.
— Przyjaciel pana Sherlocka Holmesa — rzekł — jest zawsze mile widziany. Proszę, niech pan wejdzie. Niech się pan nie zbliża do borsuka, bo gryzie... A ty, paskudna, ty paskudna! chciałabyś skosztować tego pana! — słowa te skierowane były do kuny, która wysunęła przez kraty klatki łeb ze złemi, czerwonemi ślepiami. — Niech się pan nie boi, to tylko padalec, wypuszczam go na podłogę, bo oczyszcza mi mieszkanie z robactwa. Musi mi pan wybaczyć, że zrazu nie byłem bardzo gościnny, ale dzieciaki mi strasznie dokuczają i przechodzą umyślnie tędy, żeby mnie wywoływać. Czegóż pan Sherlock Holmes chce odemnie?
— Chcę jednego z pańskich psów.
— A! to pewnie będzie Toby?
— Tak jest, nazwał go Toby.
— Toby mieszka pod Nr. 7, tu, na lewo.
Sherman szedł wolno naprzód, śród gromady zwierząt, które zgromadził dokoła siebie. W niepewnym bladym blasku świecy widziałem nie-

85